środa, 16 marca 2011

Kiedy moja przyjaciółka stwierdziła, że ze względu na swój stan gardła zostaje w domu, cóż, można było się spodziewać, że i dla mnie to oznacza dzień wolny od szkoły. Bez problemu przekonałam Zuzię Z, żeby też olała i spędziłyśmy dzień u niej. Zrobiłam moim miśkom obiad, który wyglądał niesamowicie, a jak smakował, to oni wiedzą najlepiej - ale moja sałatka z tuńczykiem też była niezła! Jedyna pożyteczna dziś, którą udało nam się zrobić było zaprowadzenie (wreszcie) rowerów do przeglądu. Wiosna idzie, czuć to. Niezłe bitwy z Kubą, a potem godzina leżenia w wannie ze świeczkami, magazynem o urodzie i muzyką. Tego mi było trzeba. Zuzia, której zrobiłam już dzisiaj 3 posiłek, a co daje mi ogromną radość jednocześnie, przyszła do mnie, zrobiła mi warkocza i wyszłyśmy na spacer. Damn, ale zimno.
-
Gdybym miała możliwość cofnięcia się w czasie do jakiejkolwiek wybranej przeze mnie daty nie cofnęłabym się nawet o sekudnę.
-
O.S.T.R. evening.
-
Kocham Kenzę, c'nie :>
-



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz