niedziela, 23 marca 2014

Brokulowe pesto

Pesto ( a juz szczegolnie zielone ) moglabym jesc codziennie. I wierzcie mi, ze nie przesadzam - zdarzalo mi sie je jesc nawet 4 dni pod rzad. Wiec kiedy dzisiaj wrocilam z biegania, slyszac jak woda przelewa mi sie w butach, wiedzialam, co zjem kiedy skoncze cwiczyc. Wiele wieksza przyjemnosc sprawia mi bieganie w deszczu, niz przy pieknej pogodzie. Sama nie do konca rozumiem.
Okej, w kazdym razie - po cwiczeniach zrobilam sobie nieco zmodyfikowana wersje pesto domowego.

Pesto z brokula:
- ok. 200 g brokula
- 1.5 lyzki oliwy z oliwek
- 1 duzy zabek czosnku
- okolo 1.5 lyzeczki bazylii (suszonej, chociaz ze swieza byloby o niebo lepsze)
- sol do smaku

Wyszlo mi na dwie porcje. Dzisiejsza zmieszalam z makaronem pelnoziarnistym, oliwkami i cebula.
Zycze wszystkim satysfakcjonujacego przyszlego tygodnia - a sobie duzo deszczu ;-)

sobota, 1 marca 2014

T.

Zyje sie tymi przedmiotami maturalnymi ciagle. Od jednego poranka do nastepnego. Od jednego wieczora do nastepnego. Rzadko zdarza sie przerwa. Znak stop dla mysli o maturze nie pojawia sie nawet, kiedy stoje pod prysznicem, ani kiedy szykuje sniadanie. Towarzysza mi ciagle, doslownie ciagle. Wiec kiedy spotykam sie z jedna z najdrozszych mi osob na swiecie, przyjacielem, ktory szedl dokladnie ta sama droga i celowal w te same studia mam chwile wytchnienia. Co jakis czas w naszej rozmowie przewija sie temat matury, zaliczenia z farmakologii czy nauczycieli, bo bez tego rozmowa bylaby chyba wrecz niemozliwa. Ale jest dla mnie wreszcie miejsce, odrobina tego czasu, kiedy moje serce czuje sie jak w domu. Moge pozwolic sobie na zahamowanie tych mysli, bo wiem, jak cenne sa dla mnie chwile z nim. I nie mysle wtedy o tym, ze powinnam sie teraz uczyc. To troche jest jak prezent. Miec kogos, przy kim czuje sie tak swobodnie i tak bardzo w odpowiednim miejscu, ze pozwlalam sobie skupic sie na celebrowaniu naszego wspolnego czasu, zamiast myslec o maturze. To jest dopiero szczescie.