czwartek, 30 grudnia 2010

Baby by me.

No dalej, przecież potrafię. Mam 3 oko, więc mogę wszystko, nie? <;












poniedziałek, 27 grudnia 2010























To zdjęcie sprawiło, że dostrzegłam coś bardzo ulotnego. Coś, czego chce każdy z nas, ale próbując dostrzec to na siłę, nie udaje nam się to nigdy. Jestem szczęśliwa. Nie pamiętam, kiedy byłam tak szczęśliwa. Ale to nie dzieje się samo. To ludzie, którzy są wokół nas tak naprawdę o tym decydują.
W ciągu ostatnich 4 miesięcy, moje życie zmieniło się o 180 stopni. Kocham zmiany, ale dopiero w momencie, kiedy się do nich przyzwyczaję. Wtedy potrafię idealnie dostrzec, jak to świetnie na mnie wpłynęło. Jak warto było nieraz potęsknić, ponarzekać, zatapiać się w dymie, alkoholu i ramionach ludzi, którzy zawsze byli gdzieś blisko, powstrzymując mnie tylko przed upadkiem. Nie przeszłabym przez to bez tak cudownych 4-5 osób. Zuzi, Zuzi, Oli, Karoliny i prawda jest też taka, że bez Mery. Znikają ludzie, których byłam pewna. W jakimś sotpniu nie potrafię przez to zaufać osobom, które zachowały by się przecież zupełnie inaczej.
W tym momencie muszę oddzielić przeszłość grubą kreską, jak rapował Eldo i dać światu drugą szansę. I feelig so flying like a G6, bo to poleciła mi Ola.
APROPO, CHOLERA, JESTEM O KROK OD ZAKOCHANIA SIĘ, AAAAAAAAAAAA.

niedziela, 26 grudnia 2010

heart is in the right place brain is in the dirt

Nie mogę pozwolić sobie na żadne zakładanie złech rzeczy, na żadne wątpienie w coś, co jest super.
-
O kurwa, to to aż tak na poważnie? O KURWA O.O
-
Tidididididiidid, ale fajniusio <3
-
Kurwa, mój płaszcz uniemożliwia mi ruchy, kurwa.
-
Dobra, fajna sunia, fajna.
-
Kawa, papierosy, kawa, miłość, papierosy, kawa, miłość, kawa, papierosy, kawa.

sobota, 25 grudnia 2010

Zostawiam to za sobą. Sir, can you help me? Musimy stawić czoło przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
-
Po przeczytaniu kolejny raz tej jednej rozmowy, już nie szklą mi się oczy. Już mnie to nie boli.
-
Okej.
-
Pamiętam, kiedy staliśmy na balkonie, paliłam papierosa, a on powiedział, że nie będzie się dało pogodzić naszej przyjaźni z miłością. I chociaz wybuchnęłam wtedy śmiechem, mówiąc, ze wszystko się da, teraz to widzę. Nie dało by się. A zważając na to wszystko, co się dzieje, część mnie jest wdzięczna, że to skończyło się zanim na dobre pojawił się pan x. Bo anuż, mogłoby mnie to powstrzymywać. I po co? Przecież wszystko teraz będzie już coraz fajniejsze.
-
Ach, i nigdy więcej oceniania ludzi po pozorach.. ^^
Słowa kierowane teraz do kogoś innego zmieniają znaczenie. Na lepsze, aj hołp soł.
Pasterka w pubie, like it. :>

piątek, 24 grudnia 2010

Robie to dla sportu.

Grunt, to mieć ramiona, w które można się wtulić. :*

czwartek, 23 grudnia 2010

Budząc się o 4, z moim organizmem, nie miałam zbyt wielu szans na zaśnięcie spowrotem. Obejrzałam Last Song, posłuchałam muzyki, poodpisywałam na smsy, zmieniłam status na facebooku, zjadłam troche czekolady - są święta, co oznacza totalny brak jakichkolwiek ograniczeń. Powinnam teraz zebrać się, żeby ogarnąć w pokoju, poodkurzać i zaprosić ciocię, której będzie trzeba się szybko pozbyć na rzecz znajomkuf. Hihi. :>







No tak, włączam radio, a tam James Blunt - Stay the night. Wszystko teraz będzie takie jednoznaczne i sprowadzające mój umysł do jednego? <:
"NIGDY NIE BĘDĘ MIAŁA CHŁOPAKA." Nigdy nastąpiło. Niech zacznie się dla mnie ten czas. Zoabczymy, może mi się spodoba, kto wie. Ciągle nie mogę w to uwierzyć 0.0

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Hands up in the sky.

Każdy dzień zaczynam od wypicia kawy na balkonie, w moich czarnych ray-banach, paląc papierosa i sprawdzając maila w telefonie. Siedzę na krześle, w szortach i topie - piżamie. Mam pomalowane paznokcie, wszystkie kolory są takie soczyste, lato!


Wracam, jem śniadanie. Myję zęby, twarz, dogaduję się z dziewczynami i panem x kiedy się widzimy. Wychodzi na to, ze dzień zacznę od pana X. Wciągam sukienkę, balerinki, zaplatam sobie warkocza na bok, torba na ramie, szybko pociągam rzęsy tuszem, usta błyszczykiem i coś niezawodnego - okulary. Jak zwykle spóźniona, wybiegam z klatki. Witam się z panem X, idziemy na mrożoną kawę, jakieś zakupy.




 Zlatuje mi tak czas do 13, akurat, bo o 13.15 widzę się z Zuzią Z, idziemy po Zuzę J, a od niej już prosto do Da Grasso, gdzie jesteśmy umówione z Olą i Karoliną. Jemy dooobry obiad, idziemy na coś zimnego nad rzekę. Robimy sobie zdjęcia.


Wracamy do domu. Wskakuję pod prysznic, chłodny działa idealnie. Przebieram się w jakąś obcisłą sukienkę, rozpuszczam włosy, albo robię kucyka, rzęęęęsy, powieki, usta, kości policzkowe. Balerinki. Wskakuję na rower i jadę z Zuziami do Karoliny, gdzie zostawiamy rowery i idziemy do pubów. Świetnie się bawimy, jest z nami pan X.























Po 2, wracamy padnięte, ale tak dobrze się bawiłyśmy - padamy u Karoliny. A przecież przed nami kolejny, jeszcze fajniejsyz dzień! Dobrze, ze wszystkie jesteśmy szczęśliwe.