sobota, 24 października 2015

Chai Tea Latte.

Wracalam padnieta z pracy, w ktorej jak na zlosc wiekszosc osob placila dzisiaj karta, a wiedz, ze dla kelnera to na prawde nie jest szczyt marzen. Weszlam wiec po kawe taka, jak zwykle - Chai Tea Latte na mleku sojowym, z 1 shotem espresso z gatunku Gwatemala i slodzona miodem. I zaczelam sie cieszyc w duchu jak dziecko. Czekaj, moment. Mowilam przeciez, ze zawsze biore tę kawe, wiec what's the point? Alez ja bylam szczesliwa, idac padnieta i pijac tę kawe - tym, ze mam mozliwosc zyc w takim swiecie, w takich realiach, ze wychodze z pracy, ktora mimo, ze daje w kosc, jest przyjemna, bo opiera sie na kontakcie z ludzmi. Patrzylam na Poznan, ktory szczerze lubie, ktory uwazam za na prawde ladne miasto. I jestem w tym wszystkimi taka bezpieczna. Nie martwie sie o to, gdzie spedze najblizsza noc, nie zastanawiam sie czy mam co zjesc na jutrzejsze sniadanie, niczym nie musze sie martwic. Moim najwiekszym zmartwieniem jest to, ze chcialam o tym opowiedziec kumplowi, ktory nie odpowiada na smsa. Ciesze sie wiec jak dziecko z tego cudownego zycia, ktore mam. I Tobie zycze tego samego. Kazdy zasluguje na takie poczucie bezpieczenstwa i spelnienia.