wtorek, 27 grudnia 2016

wieża radości, wieża samotności

Mam takiego znajomego, który większość swoich zdań zaczyna od "ja". Wyjaśnijmy sobie to na samym początku - JEST STUDENTEM PRAWA. PRA-WA. No właśnie...
I tu historia w jakiś sposób zakreśliła koło.
Zacznę od początku.
Poznaliśmy się parę lat temu. Byłam wtedy, ciężko ukryć, inną osobą. Nie umiem określić, czy lepszą, czy gorszą. Spróbuj sam jednoznacznie ocenić, czy naiwność i ogromna wiara w ludzi, otaczający Cię świat to coś dobrego. Ja się poddaję na wstępie. Czemu? Otóż odpowiedź, mili moi, wynika z tego, co działo się przez następne lata - chudsza o dobre kilkanaście kilo (masy ciała, ale tez rozczarowania światem, który nie okazał być się tak niesamowitym miejscem do życia) ja jeszcze nie wiedziała wówczas, że świat nie jest czarno-biały, teraz już nauczyłam się to dostrzegać.
Jako siuśki (nie to, że czuję się teraz stara, ale chyba dałam się światu nieco stłamsić, a to niesie ze sobą jakiś rodzaj postarzenia, odebrania tej swobody i wolności bycia tak kojarzącej mi się z tamtymi licealnymi czasami) spędzaliśmy wspólnie niejedną noc dyskutując do rana na temat świata, który chcielibyśmy budować własnymi ramionkami, swój własny świat, na który chcieliśmy zapracować, mając już wtedy świadomość, że obraliśmy sobie niełatwe cele. Od samego początku tę relację cechowało jedno - szczerość, nie tylko wobec siebie nawzajem, ale i przed samym sobą.
Pozdawaliśmy nasze matury, poszliśmy na te studia, na które chcieliśmy, oboje będąc świadomi tego, jak to drugie cholernie pasuje do obranego kierunku. Wiecie, gdyby nie studiował prawa, to chyba zarekrutowałabym go osobiście na dyplomację. Bo to gaduła straszna. Taka, co to się wypowie zawsze.
Przez cały ten czas naszej znajomości towarzyszyła jej określona muzyka. I muzyka towarzyszy nam wciąż. Dzisiaj do niesamowitej piosenki, którą mi pokazał dołączył mi coś innego, czego tak do tej piosenki potrzebowałam - przejażdżki S8, tak pasującej do chwili, której potrzebowałam, na wsłuchanie się w nią, do poskładania myśli. Właściwie, dołączył mi do tego coś innego, niezwykle istotnego - uczucie powrotu do domu, do siebie samej. Jest osobą, która zdecydowanie za bardzo mnie idealizuje. Tylko wiecie, magia polega na tym, że facet ma w tym niesamowitą moc - bo pozwala mi uwierzyć, że jestem lepsza, niż moje obecne mniemanie o sobie mi podpowiada. A to jest właśnie to, czego tak cholernie potrzebowałam. Wpadłam w jakiś dołek emocjonalno-socjologiczny i mam nieodparte wrażenie, jakby podał mi rękę, mocno, z całej siły za nią chwycił i podniósł mnie. I tak. To jest to, co nazwę magią.
Pisząc słowo "facet" przebiegła mi przez głowę myśl, że patrząc na niego dzisiaj właśnie to też zauwazyłam - to już nie jest ten ciągle śmiejący się chłopak. Nie odbierajcie tego źle. Żaden z niego bufon. On jest śmieszny. Ale dostrzegam, jak zmienia się w mężczyznę, bo to słowo zdecydowanie z większą rozwagą oddające jego obecny styl bycia, niż durne określenie "facet". Zrobił się już mężczyzną. I ma to jedynie pozytywny wydźwięk. I kiedy z nieustającą ekscytacją wypowiada słowa, które wybrzmiewają przy każdym naszym spotkaniu "I popatrz, jesteśmy w tym miejscu, o którym marzyliśmy" mam ochotę go po prostu przytulić. Bo chociaż idiotycznie to zabrzmi jestem z niego po prostu bardzo dumna. I już któryś raz myślę sobie w tej naszej znajomości, ze jest ktoś, kto gdyby żył, byłby z Ciebie tak cholernie dumny. A dzisiejszej nocy jestem nie tylko dumna, ale też szczęśliwa, tak bardzo szczęśliwa, że mimo zmian w nas zachodzących wciąż istniejemy w swoich życiach, że jest.
Nawet nie wiesz, jaki jesteś niesamowity człowiek, TY, studencie prawa.


niedziela, 9 października 2016

Plusem szybko rozwijających się relacji, świeżych, jest to, że wciąż pamiętasz uczucie, jakie dana osoba budziła w Tobie zanim się naprawdę poznaliście. Chciałabym, żeby wspomnienie lekkiego zawstydzenia, podziwu, gdzieś tam inspiracji pozostało we mnie jak najdłużej.
Nie, że tego już nie ma we mnie, raczej tak ciekawie patrzy się teraz na to z perspektywy wiele bliższej relacji. Intuicja to jednak dar od Boga. I, jak pisał Hłasko, czujemy odrazu czy kogoś pokochamy, tylko świat nam wmawia, że tak się nie da. Da się. Pokochałam Cię od pierwszej chwili.

niedziela, 11 września 2016

Pamiętacie, jak Rolling Stones śpiewali  "You can't always get what you want"?
Moi mili...
Gówno prawda,
You can.

sobota, 10 września 2016

Nieraz wybieram wino. Okej. Zazwyczaj wybieram wino. Ale raz na jakis czas pozwole sobie poddac sie temu, co we mnie siedzi. Oczy od płaczu stają sie czystsze. I nie do konca mam na mysli faktyczne oczyszczanie spojowek.

piątek, 9 września 2016

Islands - the XX

Pamiętacie, kiedyś nagłowkiem mojego bloga było zdanie " W życiu chodzi o coś więcej, niż o zwiększanie jego tempa"? Absurdalne jest to, że dopiero teraz zaczynam powolutku rozumieć o co więc chodzi. Ktoś tam na górze obdarzył mnie tym, że największą satysfakcję daje mi uszczęśliwianie ludzi. Małymi kroczkami odkrywałam to już na wcześniejszych etapach mojego emocjonalnego rozwoju. Pośmiejmy się razem, ale tak, mam na myśli te chwile, gdy oglądałam Chirurgów i podekscytowanie tego, że możesz uratować czyjeś życie sprawiało, że mając średnią o wartości niecałego 3,0 leżałam słuchając muzyki z tego serialu i zastanawiałam się nie mogąc usnąć - a więc jak do cholery to osiągnę.
Co było potem?
Licealne przyjaźnie, pierwsze łzy, bo ludzie nieraz to chujki.
Trzeba być twardym. Nie ma miejsca na emocje.
Sratytaty, emocje są spoko. Nie świadczą o tym, że jestem miękką cipką. Ba! Przyznaj się do nich, to się okazuje, że w sumie konkret z Ciebie bad ass. Bo weź tu się ich nie wstydź. Kto sobie na to pozwala?
Więc o co mi w życiu chodzi?
Chyba też trochę o to, żeby nadawało innym sens. Żeby swoją naiwnością i dobrym serduszkiem sprawić, że ktoś poczuje się jak w tej przyjaźni z podstawówki, kiedy chodziłyśmy za rączki, bo tak się kochałyśmy. Naiwne? Durne? I miękki siusiak? No totalnie.
Ale kurwa, pamiętasz, jakie to było świetne uczucie?
I ostatecznie, to właściwie kogo to obchodzi, czy to jest głupie? Daje Ci szczęście? Śmieszne jest? Jest. Koniec. Nie ma co drążyć.
Tacy jesteśmy duzi, tacy dorośli. A tak całkiem serio, to w głębi duszy chcielibyśmy leżąc na kocu i gapiąc się w gwiazdy móc powiedzieć tylko to, co na duszy nam leży wiedząc, że a i owszem, kogoś to AUTENTYCZNIE rusza, obchodzi. A wiesz czemu? Bo jesteś dla niego ważny. To samo w sobie świadczy o tym, że musisz być wyjątkowy.

środa, 31 sierpnia 2016

No need to be kind - Kamp!

Istnieje taka mozliwosc, ze gdybym poznala lekarza, ktory jest zafascynowany neurologia, ktory tak szczerze czerpie z tej specjalizacji ogromną radosc i potrafilby mi to pokazac, zakochalabym sie w tym. Trafilo jednak na chirurgie, na jedyna kobiete w szpitalu w moim rodzinnym miescie, ktora wlasnie skonczyla szkolenie specjalizacyjne z tej dziedziny i jestem najwieksza szczesciara swiata, ze na nia trafilam. Bo dawno sie przy kims nie smialam tak szczerze i tak czesto, jednoczesnie patrzac swoimi malutkimi, niedoswiadczonymi zyciem oczkami na nia jak na zajebisty wzorzec dla samej siebie za pare lat. Z egoistycznego punktu widzenia moge sie po prostu od niej cholernie wiele nauczyc. I chyba nie mam na mysli tylko medycyny.

niedziela, 3 lipca 2016

Widzimy się znów. Ja i poranek, powolne rozjaśnianie się nieba. Doprowadzam się do stanu, gdzie sypiam po 4h na dobę, ale nie jestem w stanie zwolnić.
Kiedy nie siedzę na SORze, nie jeżdzę w karetkach, czuję się trochę tak, jakbym coś marnowała - czas. Kojarzycie ten moment satysfakcji, gdy dopasowujecie ostatni element do waszej układanki w puzlach? To jest to uczucie. TAK BARDZO PASUJE.
SOR, karetki to mój element. Podstawy stanów nagłych i zagadki internistyczne. Zapalenia opon mózgowych, udary, nawet banalne nadciśnienia. Pijani ludzie leżący na ulicy, napady drgawkowe i "po prostu poczułam, że umieram, tak, o 3 nad ranem". Spanie w dyżurce, przerywane telefonem, że coś się dzieje. Kurewsko silne uczucie spełnienia. "Ada, jedziemy" będące najlepszym budzikiem mojego życia. Granat scrubsów, bordowy kolor stetoskopu. Mam teraz takie dwa ulubione kolory. Więcej czasu w tygodniu jestem tam, niż we własnym domu. I czuję, że nie chcę się hamować, jeśli jestem tam taka szczęśliwa.
W międzyczasie popadam w standardowe zauroczenia ludźmi. Boże, jaka ja jestem o tej 4.25 szczęśliwa w tym moim życiu. Jakie ono jest zakurwiście fajne.
Ukłony w strony mojego powiernika, który i o tej porze jest gotowy słuchać mojej podjarki tym wszystkim.

sobota, 20 lutego 2016

Pustki znikaja czy pustki sie zapelnia? Pustki sa personalnie specyficzne czy raczej emocjonalnie? Tesknisz bardziej za kims czy za uczuciem, jakie ten ktos budzil? Pustki same przechodza czy ktos musi przyjsc je zajac? Pustka po kims istnieje czy to my stalismy sie po prostu mniej samodzielni przy kims? Czy pustka po kims to jak szuflada, ktorej nie masz czym uzupelnic? No bo jak sobie z czyms poradzisz, jesli nie umiesz powiedziec, czym to jest.

piątek, 12 lutego 2016

Mężczyźni łatwiej przekazują komunikaty. Walą wprost, nie dodają do swojej wypowiedzi zbędnego emocjonalnego wydźwięku. I to zazwyczaj oni są bardziej przebojowi.
Screw them.
Ty też masz głos. I użyj go dobrze. Odpowiadaj na pytania rzucane w eter, choćbyś nawet wątpił we własną odpowiedź. Najwyżej ktoś Cię czegoś nauczy, a to w końcu nie wydaje się być najgorszą możliwą rzeczą pod słońcem.
Włóż swoje całe siły w to, żeby iść naprzód. Zostałeś do tego stworzony. Na prawdę. Nie do stagnacji, stania w miejscu, a co gorsza - cofania się. Twoje życie nie powinno odbywać się wedle metody 2 kroki przed siebie, 1 w tył. I od nowa. Hella nope.
Masz dwie sprawne nóżki, dwie sprawne rączki, żadnych zaburzeń umysłowych. Jesteś więc w stanie mieć WSZYSTKO. A jedyną przeszkodą możesz być Ty sam. Ograniczenia, które nałożyłeś na siebie wcześniej, a co gorsza te, które ktoś nałożył na Ciebie. Screw it. Wyobraź sobie, że nic nie może Cię powstrzymać. Gdyby tak było, kim chciałbyś być?
To teraz guess what - ich nie ma. To tylko wytwór Twojej wyobraźni, trochę jak potwory czające się w ciemności, które sprawiały, że w nocy bałeś się iść do toalety. One zniknęły, bo dorosłeś i zacząłeś myślec racjonalnie. Kiedy pozbędziesz się złudzeń czających się do dziś?
Jest Ci cieplej na sercu, kiedy wiesz, że tam, dokąd zmierzasz, ktoś Ciebie wyczekuje. Zastanawiam się, czy jest jakieś przyjemniejszy rodzaj odczucia przynależności.

wtorek, 9 lutego 2016

I spotkały się dwie dusze. Dwie dobre, trochę niespełnione dusze. Chcące dać dużo, najlepiej komuś, kto też to czuje. Dusze znów czują się jak w domu.

środa, 27 stycznia 2016

Błysk, impuls, ta chwila. Call it what you want. Po dłuższym czasie, nieco skropionym alkoholem, przepalonych płucach, wysłuchanej muzyki, obejrzanych filmach, wybieganych kilometrach, szukając odpowiedzi, wytchnienia, ostatecznego zebrania myśli. Jest.
Poczułam dzisiaj, która gra jest tak na prawdę warta świeczki. Wiesz która? Twoja.
Zrozumiałam czego szukam. I teraz guess what. Nie jakiejś konkretnej osoby w innych ludzi. Albo i tak, ale jedynie.. siebie? Swojej potrzeby ofiarowania siebie innym ludziom, zagłębiania się w ludziach. Wiesz, kiedy ktoś będzie chciał wydobyć z siebie to, co najlepsze? Jeśli Ty zrobisz to dla niego. Dając ludziom to, co z Ciebie najlepsze, pozwalasz im na to samo. A nie o to nam wszystkim chodzi?
Zacznij na kogoś kurwić prosto w oczy, zrobi to samo. Pokaż, że kogoś lubisz, bądź zainteresowany, nie hamuj się z okazywaniem dobrych, czułych, empatycznych emocji, a dostaniesz to samo od niego. Karma wraca.
Jeśli ktoś nie potrafi dać Ci tego, co Ty byłbyś w stanie dać jemu, zapomnij. Nie z każdej relacji zrobisz przyjaźń. Niektórzy pozostaną Twoimi wspaniałymi znajomymi. I to na prawdę jest w porządku. To też jest wiele warte. Ale nie ma co zniżać swoich oczekiwań. Z szacunku do tego, ile Ty jesteś w stanie dać i poświęcić.
Każdy popełnia błędy. Bylebyś potrafił naprawić wyrządzoną przykrość. Nie trzeba przenosić gór. Wystarczy być w porządku.