wtorek, 12 listopada 2013

Gdzieś tam między funkcjami pokrywy skrzelowej u ryb, rodzajami wakuoli, a hydrolizą anionowo-kationową znalazłam tą chwilkę, żeby dojść do wniosków, że naprawdę fajnych mam tych byłych facetów. No, może z małym wyjątkiem, ale poza tym, to ekstra są. A teraz biegnę dalej, przez polski, biologię i oby do jutra.

poniedziałek, 16 września 2013

Nie umiem poskładać sobie w główce tego, co właściwie się ostatnio dzieje. Odszedł ktoś ważny, ktoś najlepszy. Obiecaliśmy sobie piwo po maturze. I dostałam ostatnią lekcję od mojego najukochańszego nauczyciela na świecie. Żeby nie czekać, żeby mieć odwagę. Szkoda, że nad grobem przyszło mi mówić o tym, jaki był wyjątkowy i jak ważny. Mam nadzieję, ze wszystko slyszal.
Jestem sobie teraz taka nijaka w klasie maturalnej. I czuję, że szkoła się zaczęła. Nie powiem, że za bardzo, bo lubię, kiedy nie jestem leniem. Chyba będę musiała nauczyć się lepszej organizacji czasu.
I kocham, wciąż. Jestem szczęśliwa, przeszczęśliwa, mogąc tak mocno kogoś kochać.
Zaczęłam czytać kryminały.
Nie do końca jeszcze się odnajduję. Dziękuję.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Szacunek

Krew mnie zalewa, kiedy słyszę, jak dziewczyny w kolejce za mną zastanawiają się o co się dzisiaj robi takie zamieszanie, że o jakimś powstaniu coś mówili, a ona, biedna, pojęcia nie ma o co chodzi. I właściwie w jakim mieście to powstanie?
Dosłownie - krew mnie zalewa.
Boli serce, kiedy widzę stan wiedzy historycznej dotyczącej, o niebiosa, nie Gwatemali, tylko własnego kraju. Rozumiem brak pojęcia o czymś, co działo się za czasów Kazimierza Wielkiego, bo nie każdy musi z nim skojarzyć Uniwersytet Jagielloński, ale uważam, że o czymś, co działo się 69 lat temu i było pięknym przejawem polskiego patriotyzmu i walki o niepodległość, jednak powinno się wiedzieć.
Serce mnie boli, kiedy słyszę, że to głupie - to całe obchodzenie rocznicy powstania, bo przecież ci ludzie i tak są już 2 metry pod ziemią. Boże, jak dobrze, że nie słyszał tych słów nikt z żyjących powstańców - a przynajmniej mam nadzieję, bo ból byłby ogromny.
W samym powstaniu zginęło około 10 tysięcy osób. Podczas całej II Wojny Światowej ponad 5 i pół miliona osób. 5 i pół miliona ludzi ginęło, za swój kraj, w imie wolnej Polski,w której my żyjemy, w imie honoru i odwagi. Ludzie przeżywali okropne cierpienia, brutalne mordy, zapracowywali się na śmierć, umierali z głodu, umierali z bronią w ręku, przenosząc rozkazy, potajemnie ucząc, niosąc pomoc słabszym, a ludzie po 69 latach mają czelność powiedzieć, że obchodzenie takich rocznic jak wybuch powstania warszawskiego jest głupie. Ludzie ginęli, bo wierzyli w ten kraj. Nie wyrzekli się własnych korzeni, polskości, języka, tradycji, historii.
Nie każę nikomu malować na plecach znaku polski walczącej, tylko kurwa, uszanujmy to oddanie dla kraju. Uszanujmy to poświęcenie. Odnieśmy się z większym szacunkiem do 5 i pół miliona straconych ludzkich żyć i do kolejnej liczby osób, które przeżyły. Po prostu - USZANUJ.







piątek, 26 lipca 2013

Wciąż popełniam ten sam błąd. WIERZĘ. Naiwnie i jak małe dziecko, które wydaje się nie zdaje sobie sprawy, że ludzie mogą zawieźć. A pokładanie nadziei w każdym po kolei to moja własna głupota.

sobota, 13 lipca 2013

Zbieram te wszystkie przedmioty, kupuję ubrania, wybieram meble, a za ileś lat ktoś wyrzuci to wszystko dokładnie tak, jak ja wyrzuciłam dzisiaj po kimś innym. Jakoś ciąży mi to na sumieniu, bo czuję się tak, jakbym wyrzucała czyjeś życie, jego pozostałości tutaj, przedmioty, ubrania, własność, która była jej i jego, chociaż oni już odeszli. Ale do tej pory mogłam zawsze wejść, poprzeglądać zdjęcia, widzieć w notatniku ostatnie zapiski, charakter pisma, tak dobrze mi znany. Wyrzuciłam wszystkie laurki, tworzone przeze mnie odkąd tylko nauczyłam się pisać, czy rysować.Ubrania, które tak dobrze się pamięta. Wszystko, co tworzyło to mieszkanie teraz ma zniknąć, a ja czuję się tak, jakbym dopiero teraz żegnała się z nimi.

niedziela, 16 czerwca 2013

Wszystko powoli wraca na swoje tory, wszystko wokół mnie zaczyna powoli stanowić jakąś określoną, spójną całość. To jeszcze nie jest ten moment, kiedy mogę powiedzieć, że jest super, ale powoli, małymi kroczkami, a będę mogła. Jak narazie skupiam się na fakcie, ze jutro ostatni sprawdzian, a za 4 dni pakuję walizkę. Odseparuję się od otoczenia, od rzeczy, które mnie rozpraszają, demotywują i w jakimś większym czy mniejszym stopniu krzywdzą. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli, a po powrocie poczuję, że uporam się już niebawem z przeszłością. Życie stanie się najpiękniejsze, kiedy M będzie miał czas, żeby widywać się ze mną trochę częściej, a ja nie będę miała czasu się nudzić. Brzmi to naprawdę kusząco i nastraja niesamowicie pozytywnie. 


wtorek, 11 czerwca 2013

Jesteś różowy krem na cieście,
I byłbym ciebie jadł,
O wiele częściej.
Jesteś o wiele lepszym wierszem,
Niż każdy który ja,
Rzetelnie splecę,
Chcąc Cię uchwycić w tekście.
Pewne, nie zawsze będzie pięknie.
Ucieknę w którąś noc,
Lecz do póki jestem,
Nie broń mi mała,
Wierzyć, że,
Cały świat,
Nie jest wart,
Ciebie.

sobota, 8 czerwca 2013

Pozostalo 1.5 tygodnia starania sie o oceny, a ja mam wrazenie, ze ten rok szkolny trwal miesiac, a nie 10 miesiecy. Za 2 tygodnie weekendowy odpoczynek na poludniu Anglii, a potem juz tylko 2 dni w szkole.

niedziela, 2 czerwca 2013

To piekne doswiadczenie - uciekac w ramiona milosci, kiedy swiat nie daje poczucia bezpieczenstwa. Ucze sie patrzec na sama siebie jego oczami.













sobota, 1 czerwca 2013

4 nad ranem

Są takie chwile, kiedy czujesz, ze ktos dla Ciebie znaczy tak wiele, ze nawet kiedy trzeba ciezko popracowac w srodku nocy, zeby naprawic jego blad nie zloscisz sie ani troszeczke. Raczej martwisz sie, czy ktos juz sie czuje dobrze, swiat bys postawil do gory nogami byle by naprawic jego bledy, byle by tylko czul sie dobrze. Nawet jesli to oznacza nieprzespana noc. Bo to wydaje sie byc czyms takim malo waznym, tak nieistotnym przy ogromie uczucia, ktore w Tobie siedzi do tej osoby. Nic sie nie liczy jak to, zeby jutro rano dana osoba czula sie najlepiej jak sie da w takiej sytuacji. Pieniadze, ktore mialbys zaplacic za jego bledy, bol, poczucie bezsilnosci - to wszystko nie jest wazne. Najwazniejsza jest milosc i nic poza tym. Nic wiecej sie nie liczy.

niedziela, 26 maja 2013

Wreszcie znalazłam trochę czasu na wrzucenie na komputer zdjęć z gór, mam czas na blogi, filmy i przeglądanie masy stron, na których mam zaległości. Chociaż po głowie wciąż przebiega myśl o zbliżającej się sumie i wszystkich szkolnych obowiązkach, nie denerwuję się tym. Niedzielne południe spędzam oglądając Stowarzyszenie Wędrujących Jeansów 2. Nieważne, że 2 liceum, ważne, że wciąż ta seria sprawia mi taką przyjemność.













czwartek, 23 maja 2013

Dają mi radość te chwile, kiedy możemy usiąść u mnie, pijąc zieloną herbatę, zadbać razem o paznokcie, porozmawiać o tych wszystkich rzeczach, które nas tak silnie inspirują. Zapewnia mi to jakiś rodzaj przynależności, poczucie, że ktoś mnie świetnie rozumie. Czuję się w dobrym miejscu o właściwej porze. Planujemy wspólnie, że za tydzień spędzimy 3 dni na zdrowym gotowaniu, poznawaniu czegoś nowego. Wszystko owiane jest troską, klimatem kobiecych spotkań, dbania o siebie i szukania szczęścia. 

niedziela, 14 kwietnia 2013


Drodzy ANONIMOWI komentatorzy.
W życiu wychodzę z załozenia, że żal tłumiony wewnątrz, jakiś rodzaj nienawiści, fala negatywnej krytyki w stosunku do samego siebie objawia się właśnie takim oto odbiorem drugiego człowieka. Ktoś, kto czuje szacunek do siebie, kocha samego siebie i akceptuje nie czuje ani grama potrzeby analizowania, komentowania czy zmieniania innych. Najczęściej jest tak, ze ludzie, którzy wytykają coś innym mają mniejsze czy większe problemy z zaakceptowaniem własnych wad.
Nie zrozumcie mnie źle, bo uważam, ze krytyka jest rzeczą dobrą. Tylko trzeba umieć dostrzec gdzie krytyka jest rzeczą dobrze odbieraną, a gdzie zaczyna już być nieco chora, czy absurdalna. O ile nie widzę nic złego w komentowaniu rzeczy tak przyziemnych, jak motyw bloga, o tyle wchodzenie w jakąś analizę czyjegoś postępowania, które w ŻADNYM stopniu nie odbija się na innych ludziach jest dla mnie oznaką wyzej wymienionych cech.
Troszeczkę czuję tu jakiś napływ typowego mało miastowego myślenia. Wielu odbiera to za rzecz "popierdoloną", że w Anglii, czy Stanach ludzie wychodzą do sklepu w turbanie z ręcznika na głowie i piżamie, do tego trzymając na rękach małe dziecko. Na takich ludzi nikt się tam nie ogląda, bo co to kogo obchodzi. Wszyscy starają się skupiać na autokrytyce, robieniu tego, co im daje szczęście zamiast osądzać innych. Moze my też moglibyśmy spróbować?
To, czy się odchudzam, czy nie, czy tyję, czy chudnę, czy jednego dnia będę żyła o wodzie, a drugiego wpierdalała tonę słodyczy, pizzę, kebab, a wszystko przepiję colą jest tylko i wyłącznie moją sprawą. Kochani, niech każdy z nas skupi się na SWOIM zyciu. Róbmy to, co daje nam szczęście. Jeśli dla mnie taki sposób życia: raz chudnę, raz tyję, raz wpierdalam, raz nie, jest tym, co daje mi szczęście - właśnie tak będę nadal robić. I życzę tego każdemu z Was - żeby robić to, co TOBIE sie podoba, nie martwić się o to, jak ktoś to odbiera. Gońmy wszyscy za SWOIMI marzeniami, róbmy co uważaMY za słuszne, a życie naprawdę stanie się wiele przyjemniejsze.
Jeśli dla Ciebie jest to "okropne" jak się odżywiam, to po prostu skupiaj się na tym jak TY się odżywiasz. Bo powiedzmy sobie szczerze - co to zmieni, że zjedziesz mnie? Budujesz jedynie w sobie coraz większą złośliwość. Bo ani nie dodaje Ci to siły, ani  nie zmienia Cię na lepsze - więc po co?
Mówię serio, wręcz proszę was, LUDZIE, angażujcie cały zasób swoich emocji w POZYTYWNE działania. W samodoskonalenie, poznawanie samego siebie, w akceptację samego siebie. Życie jest wtedy naprawdę piękne :3
Dodam jeszcze na koniec, o pierwszym komentarzu - Drugie zdanie jest czymś, co odbieram jako miłe. Nie czuję w tym żadnego hejta, żadnej złośliwości. Pracuję nad akceptacją samej siebie, nie ma we mnie nienawiści do swojego ciała, jesteśmy w jak najlepszej zgodzie. :3
Dziękuję za uwagę, mili państwo, i życzę Wam wszystkim jak najwięcej pozytywnego myślenia i pokochania samego siebie.
Dodam parę zdjęć - a nuż ktoś zrozumie, co mam na myśli dzięki temu.


piątek, 12 kwietnia 2013

Pewnie więszkość z Was zna ten poranek. Na dworze zaczyna się robić coraz cieplej, więc postanawiasz, że następnego dnia wejdziesz na wagę i zaczniesz swoje nowe, zdrowsze i wypełnione sportem życie. Więc wytaczasz się z łóżka punkt 6, bo pierwszego dnia już się poddać, to tak trochę nie bardzo. Siku, bo przecież to dodatkowe liczby na wadze. I wreszcie nadchodzi ten moment.. Teraz są dwie opcje - albo waga wskazuje wagę, której się spodziewałaś, albo jest wyższa. W moim przypadku była wyższa. Stoisz więc na tej wadze i starasz się przemówić jej do rozsądku, że nie ma racji, że się nie zna, ŻE TO PRZECIEŻ NIEMOŻLIWE. Podkulasz ogon i schodzisz z niej, jak zbity pies, bo ona to się raczej nie myli. I decydujesz, że tak dłużej być nie może, nigdy więcej. Od niezdrowego jedzenia trochę się juz pochorowałam, więc dłuższa przerwa mi się przyda. 
Zaczynam śniadaniem w wersji mega zdrowej - shake z połowy banana, 3 garści szpinaku, ogórka, połowy szklanki zielonej herbaty i połowy szklanki wody. Polecam jak najbardziej, broń Boże nie smakuje jak trawa.
I życzę wszystkim miłego, wiosennego dnia :) Chociaż słońca jeszcze nie widzę, powietrze już inaczej pachnie, a i na południu ma być dziś aż 14 stopni.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Po godzinnym bieganiu nie ma chyba nic przyjemniejszego niż gorący prysznic. Zdaję sobie sprawę, że to chore, co powiem, ale cieszę się, że idziemy jutro do szkoły :3.


Szłam spać z zamiarem porannego biegania, jednak sen wygrał, plany wcześniej umowione były, co zrobisz. A w ostatni dzień trzeba się przecież wyspać :) Rano byliśmy na zakupach, kupiliśmy masę pysznych, zdrowych rzeczy. Zrobiłam na obiad makaron orkiszowy z sosem z avocado, szpinakiem, roszponką i pomidorkami cherry. :)