niedziela, 3 czerwca 2018

Pojechałam na swoją pierwszą opłaconą, poważną konferencję. Ojej, jaki jest przepis na spelnienie? Na satysfakcję? Idź na studia, które sobie wymarzyłeś. Przejdź przez początkowe, nieco nużące lata, aż dotrzesz do etapu kiedy zaczynasz szukać w nich swojej drogi, pasji. Znalazłeś coś, co przyśpiesza bicie serduszka? Świetnie, to teraz zacznij robić co się da w tym swoim własnym, określonym kierunku. Poświęcaj swój czas, zatrać się w tym, ojej, zakochaj się po prostu. Co potem? Potem już ludzie Cię pokierują. Zaczniesz zauważać, że świat stoi otworem przed takimi ludźmi jak Ty - z pasją, gotowością do poświęcania maksimum swojego wolnego czasu dla tej pasji. Profesorzy, guru w swojej dziedzinie będą witać Cię na swoich oddziałach z otwartymi ramionkami. Przestaniesz się bać pytać czy możesz gdzieś przyjechać, żeby czegoś się nauczyć. I trafisz któregoś dnia na swoją pierwszą konferencję z danej dziedziny. Na początku możesz czuć się nieco skrępowany - nie wiesz jak zachowywać się w takich sytuacjach, co wypada, a co nie. A potem? Potem płyniesz z prądem. Widzisz ludzi takich, jak Ty - z miłością w oczach do swoich pasji. I czujesz, jak te ich elektroniki pobudzają Twoje. Jeśli jesteś tak kontaktową osobą, jak ja, bardzo łatwo przyjdzie Ci poznanie paru osóbek wokół Ciebie. A wiesz, co dzieje się w tym momencie? Zaczyna się magia. Wymieniacie się doświadczeniami, dyskutujecie na dany temat i tak poznajesz niesamowicie ciekawych ludzi. I wracasz po 19h do domu, zmęczony jak nie wiem co, ale taki szczęśliwy - spełniasz się. Zakochałeś się na zabój w sztuce pomagania drugiemu człowiekowi.