sobota, 18 grudnia 2010

Tell me what you want to hear.

Łapię chwilę, w której mogę powiedzieć, że kocham swoje życie. Kocham je tak mocno, że mam ochotę krzyczeć. Może mogłabym?
Dzień z cyklu "cokolwiek zrobię, i tak posikam się ze śmiechu". Rozlana kawa, wywrotka Zuzki, para inwalidów "przyjadę po Ciebie o 8", pikanie, wchodzenie po złych ruchomych schodach, bo przecież na tym piętrze jest część dziecięca, lodowe ruchy, pozdrowienia z okna na 1 piętrze - występ 1 klasa, JEEEEZU, za dużo wszystkiego jak na 1 dzień, "jestem zmęczona ćpaniem i swoim zajebistym życiem, wróciłam, żeby wszystkim o tym opowiedzieć", aaaaa, mam ładne nogi i pośladki, hahahhaha, no nie mogę!
Przepraszam, że piszę to wszystko jak 12latka na swoim pierwszym blogu, ale to wszystko jest tak cudowne, że boję się, że o tym kiedyś zapomnę.
 ACH, I MAM PRZECIEŻ ZDJĘCIA!



Całodniowy ból brzucha, dzięki Zuzy i wszyscy ludzie, z których mogłam się dziś nabijać :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz