poniedziałek, 13 grudnia 2010

Accidently in love.

Kto by pomyślał, że potrafię tak rozmawiać z mamą. W tak prostolinijny, szczery sposób. Jestem w stanie nawet powiedzieć, że taka rozmowa daje wiele. Nigdy nie sądziłam, że usiądę z mamą przy stole, przy świeczkach i opowiem jej, co myślę o przyjaźni, miłości. Objawiło się to jednak jakimiś wyrzutami sumienia. Ciągle patrzę na miejsca, które zajmują osoby, które kiedyś zajmowała tylko jedna. I chociaż minęły już 2 tygodnie, dopiero teraz naprawde czuję tęsknotę. Dopiero tego wieczoru. Mam zaszklone oczy, a ciało krzyczy w jego stronę. Jak powiedziała mi dziś przyjaciółka, łatwiej przejść przez coś takiego, kiedy mamy inną osobę, na której możemy się   skupić. To prawda. Ale to wcale nie oznacza, że zapomnimy o naszym duchu, który wciąż siedzi nam na ramieniu. Kiedy mama spytała mnie, czy nie szkoda tych 2 lat, odpowiedziałam Jej, że nie. Ale czy aby napewno?
-
Chociaż zawsze się tego wypierałam, marzę o prawdziwej miłości. Takiej, która sprawia, że nigdy nie czujemy się samotnie, mamy wrażenie, że unosimy się ponad wszystko, ponad ziemię. I ot, pojawia się osoba, która wydaje się być do tego idealna. Powinnam chyba złapać szczęście, które jest mi dane jak najmocniej i tylko uwierzyć, że potrafię, jestem do tego stworzona, że uda nam się. Ale On wydaje się być o wiele za fajny. Coś w tym musimy być. ];->





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz