czwartek, 31 maja 2012

Umierałam każdego dnia czekając, aż wraz z pstryknięciem palca odzyskam najlepszego przyjaciela i ten błogi stan zakochania. Umierałam płacząc każdego dnia do poduszki, czując się cholernie nieszczęśliwa. Umierałam jeszcze tak niedawno. I nagle przestałam. Odrodziłam się na nowo. I cholernie podoba mi się to życie. Najlepszego przyjaciela już nie odzyskam pewnie nigdy, z resztą jak i miłości. Ale mam 16 lat, SZE-SNA-ŚCIE LAT. Jestem niesamowicie spragniona życia i ani chwili dłużej nie chcę już spędzić płacząc i próbując zmagać się z przeszłością. To już minęło, a nie ma co kurczowo trzymać się fikcji, czegoś, co idealizuję w swojej głowie z czystej, naturalnej tęsknoty. Teraz dla odmiany na myśl o tym okresie uśmiecham się. I patrzę na to z pozytywnych stron. Już nie chce mi się płakać, nie jestem nieszczęśliwa. Zawsze wszyscy mi zazdrościli - coś takiego przeżywa się nieraz tylko jeden raz w życiu - to wiecznie słyszałam. Ale wiecie, nie ma sensu tak mówić. Niby to takie wszystko piękne, ale co ja tak naprawdę narazie wiem? Licealne miłości mijają, przychodzą następne. Takie po prostu jest życie. Odrodziłam się i nie chcę więcej umierać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz