piątek, 7 października 2011

Won!

Wygrywam na starcie i zdaję sobie z tego sprawę. Tworzę w głowie zupełnie niepotrzebne upierdołki. Ruda kazałaby mi się ogarnąć i nie szukać na siłę problemów, których nie ma. Pałam dumą, że mam taką przyjaciółkę, jak Ona. Siedzi, niewidoczna, obecna 24/7 na moim ramieniu, szeptając mi do ucha, jak powinnam się zachowywać, co mówić. Jest, chociaż jej nie ma. Więc skoro Ruda piszczałaby ze szczęścia, gdyby zobaczyła pierscionek od mojego wspaniałego chłopaka - ja też mogę. A co. Wchodzę do szkoły, idę do szatni, otwieram szafkę, coś dziwnego leży na torbie od stroju na wf. Koperta? Co jest? Ach, no tak - mój chłopak mnie kocha i mamy pół roku. Czytam wchodząc po schodach, ale nie daję rady. Muszę stanąć obok Karoliny, bo wiem, że głupio się zaraz poczuję - po pierwszym zdaniu czuję, że szklą mi się oczy. Pięknie zaczęty dzień - jedne z najpiękniejszych słów w moim życiu. Lećmy dalej. Biologia napisana idealnie, do tego pisałam Karolinie odpowiedzi na karku, Kokosowi trzymałam kartkę przy mojej głowie, Monice dyktowałam zadanie. Przyjemnie. Po szkole mam małą Zuzię, mini przyjacielskie pogawędki. Potem wylądowałam u Maćka, na pare godzin, brzuch bolał mnie ze śmiechu, zrobiłam pracę domową. Wracając do domu, wskoczyłam pod Titanic, posłuchałam listy "Zuzia". Siedzisz ze mną, wręcz jestem w stanie poczuć zapach, który masz ode mnie (oleję nazwę :D). Jadę do Kuby, puszczamy lampiony szczęścia. Moje życzenie z tych z WOŚPu spełniło się. Dzięki, Kuba <3. A potem dostaję mój malutki, śliczniutki symbol miłości. Jest przepiękny, czuję się wspaniale. I dzwoni moje rude kochanie. Ouch, jak dobrze Cię słyszeć. Trochę masz zły humor, ale kto umie temu najlepiej zaradzić, jak nie przyjaciółka <3. Już jestem spokojniejsza - uspokoiłam Ciebie.

1 komentarz: