sobota, 10 listopada 2012

Zaliczyłam swój pierwszy wernisaż. Chociaż czułam się trochę nieswojo niewiedząc za bardzo co robić, nie poszło najgorzej :> I wreszcie mam przyczepioną tablicę i lustro :3 Obejrzałam Marię Antoninę, aż się prosi o pudełeczko macarons :>



***
A Marie Antonine dorzucam do listy moich filmowych klasyków - zaraz obok Vicky Christina Barcelona i Śniadanie u Tiffany'iego.










2 komentarze: