sobota, 7 lipca 2012

Spotykamy się pod fontanną, pokazuje mi czeski pub, w którym piję najlepszego arbuzowego drinka, jakiego miałam kiedykolwiek okazję pić. Zaczynamy tradycyjną rozmową o szkole - nie wiedzieć czemu, ten temat rozluźnia. Wskakujemy na skuter, jedziemy po mrożoną kawę i pokazuje mi zajebiste miejsce. Siedzimy na dachu galerii, pijąc pyszności, palimy papieroski, wchodzimy na poważniejsze tematy. Widok na cały Wrocław, rozmowy o przyszłości. Dobrze się rozumiemy, aż mnie to zaskoczyło. Potem bawimy się tańcząc taniec skradaniec na ulicy, nabijamy sie z ludzi, dużo śmiechu. Czekamy na mój autobus, do którego nie udaje mi się wsiąść. Siedzę na dworcu 1,5 h, paląc za dużo papierosów - tak na rozładowanie stresu. Kiedy wreszcie wsiadam do następnego, jestem padnięta. Rozmowa z nowo poznaną koleżanką - mózgi bio-chemiczne zawsze się dogadają. Po 1 docieram do łóżka, nie mogę zasnąć. Analizuję cały ten dzień i czuję się naprawde szczęśliwa. Czuję, że wreszcie zaczęlam wakacje. Aż nie mogę się doczekać, kiedy znów wrócę do Wrocławia.

1 komentarz: