środa, 27 października 2010

Come on, come out.

"Kiedy nie miałem już nic do stracenia, dostałam wszystko. Kiedy przestałem być tym, kim byłem, spotkałem samego siebie. Kiedy poznałem smak poniżenia, zrozumiałem, że jestem wolny i mogę sam wybrać, dokąd idę. Nie wiem, czy jestem obłąkany, czy moje małżeństwo było snem, którego nie rozumiałem, póki trwał. Wiem, że mogę bez niej żyć, ale chciałbym ją jeszcze spotkać - żeby powiedzieć jej to, czego nigdy nie powiedziałem, kiedy byliśmy razem: kocham Cię bardziej niż siebie samego. Jeśli będę mógł to powiedzieć, będę też mógł iść dalej, w pokoju, bo ta miłość mnie odkupiła".


"Szanowałem jej decyzję odejścia, ale przecież ta sama osoba, która tak bardzo pomogła mi w zbudowaniu mojego życia, teraz prawie obróciła je w gruzy. Dlaczego Ona, zawsze tak odważna, uciekła jak złodziej w środku nocy, nie spojrzawszy mi w oczy, bez słowa wyjaśnienia? Zachowanie mojej żony nie pasowało do niej, a ja musiałem dowiedzieć sie dlaczego."




"Za nic nie chciałabym raz jeszcze przejść przez to, co przeżywałam w ciągu minionych tygodni,
ale musiałam przyznać, że dzięki nim doceniałam to, co mam, jeszcze bardziej niż przedtem."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz