niedziela, 3 lipca 2016

Widzimy się znów. Ja i poranek, powolne rozjaśnianie się nieba. Doprowadzam się do stanu, gdzie sypiam po 4h na dobę, ale nie jestem w stanie zwolnić.
Kiedy nie siedzę na SORze, nie jeżdzę w karetkach, czuję się trochę tak, jakbym coś marnowała - czas. Kojarzycie ten moment satysfakcji, gdy dopasowujecie ostatni element do waszej układanki w puzlach? To jest to uczucie. TAK BARDZO PASUJE.
SOR, karetki to mój element. Podstawy stanów nagłych i zagadki internistyczne. Zapalenia opon mózgowych, udary, nawet banalne nadciśnienia. Pijani ludzie leżący na ulicy, napady drgawkowe i "po prostu poczułam, że umieram, tak, o 3 nad ranem". Spanie w dyżurce, przerywane telefonem, że coś się dzieje. Kurewsko silne uczucie spełnienia. "Ada, jedziemy" będące najlepszym budzikiem mojego życia. Granat scrubsów, bordowy kolor stetoskopu. Mam teraz takie dwa ulubione kolory. Więcej czasu w tygodniu jestem tam, niż we własnym domu. I czuję, że nie chcę się hamować, jeśli jestem tam taka szczęśliwa.
W międzyczasie popadam w standardowe zauroczenia ludźmi. Boże, jaka ja jestem o tej 4.25 szczęśliwa w tym moim życiu. Jakie ono jest zakurwiście fajne.
Ukłony w strony mojego powiernika, który i o tej porze jest gotowy słuchać mojej podjarki tym wszystkim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz