niedziela, 31 lipca 2011

With or without you.

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że słowa są kartą przetargową. Emocji. Nic tak nie potarfi zranić, żaden kopniak w brzuch, żaden policzek, nic. A wiecie, boli jeszcze bardziej, jeśli to Ty jesteś tą osobą wypowiadającą je. I nagle, kiedy zdajesz sobie sprawę, co właśnie powiedziałeś, dociera do Ciebie, że to nie ma żadnego sensu. Siła destrukcji wygrała. I po co? Żeby ktoś był zazdrosny, zeby zabolało? To nie ma sensu. Szkoda, że dowiadujemy się tego po czasie. Moją kartę przetargową zalał deszcz, mrzawka, która zmyła mój tusz na rzęsach i resztki pudru. Moj zapach, moje emocje, moją radość.
Chciałabym przepraszać przez cały czas, naprawić pare wypowiedzianych słów w pośpiechu. To nieprawda, że pierwsze, co przychodzi nam przez myśl, jest najszczersze. Przynajmniej nie u mnie. Żegnam się ze wszystkim, co mogłoby mnie w jakikolwiek sposób odsunąć od Niego. Jeśli może mieć jakikolwiek zły wpływ na naszą dwójkę, niech znika. Nie potrzebuję niczego więcej, niż  burzy loków, skórzanej kurtki, identycznego poczucia humoru, najwspanialszego zapachu na świecie, bezpiecznych ramion, szwędania się po przemokniętym mieście. Niczego.

Well it's too late
Tonight
To drag the past out
Into the light
We're one
But we're not the same
We get to carry each other
Carry each other.
Wiem, ze my już tacy jesteśmy. Wiem, że takie sytuacje mogą się powtórzyć. Ale błagam, panie Boże, ogarnij mnie.
I to Ty jesteś dziecinny?

1 komentarz: